650 zł – tyle za wizytę w jednym z ostrzeszowskich salonów fryzjerskich zapłaciła mieszkanka Sycowa. Kobieta nie dość, że wydała majątek, to jeszcze – jak twierdzi - po tygodniu jej wymarzony blond zmienił odcień i pojawiły się plamy. Innego zdania jest jednak fryzjerka. Ostatecznie sprawa znalazła swój finał w Cechu Rzemiosł Różnych.
| Źródło: ostrzeszowinfo.pl, Nasze Strony Ostrzeszowskie
Zapłaciła za fryzjera 650 złotych, po tygodniu włosy zmieniły odcień
Pani Agnieszka, mieszkanka Sycowa na umówioną wizytę do Ostrzeszowa przyjechała 5 lipca. Jak ustalili dziennikarze „Naszych Stron Ostrzeszowskich” fryzjerce, a zarazem właścicielce salonu, kobieta miała pokazać zdjęcie z kolorem włosów jaki chciała uzyskać. Fryzjerka przystąpiła do pracy. Najpierw przez ponad godzinę ścinała włosy, suszyła je, aż w końcu nałożyła rozjaśniacz. – Mówiła, że nałoży zabezpieczacz. W żadnym momencie nie informując mnie o koszcie. Robiąc to nałożyła farbę i też nie padły żadne kwoty – mówi gazecie kobieta, dodając, że w salonie nie było cennika.
Kiedy mieszkanka Sycowa zobaczyła rachunek, zaczęła przecierać oczy ze zdziwienia. Okazało się, że za wizytę musi zapłacić 650 zł. Kobieta nie miała przy sobie takiej kwoty, musiała jechać po pieniądze do banku. Zapłaciła, jednak jeszcze tego samego dnia skontaktowała się z fryzjerką. Ta zaproponowała jej, że odda 80 zł. Sycowianka na taką propozycję nie przystała.
Dzień później – po wielu prośbach o zwrot pieniędzy - na profilu facebookowym salonu pojawił się post z tytułem „Uwaga! Trudne klientki w naszym salonie” i zdjęcia pani Agnieszki (przed koloryzacją i po). Sycowianka natychmiast skontaktowała się z adwokatem, a skargę na fryzjerkę złożyła w Cechu Rzemiosł Różnych.
W poniedziałek, 24 lipca za zamkniętymi drzwiami w Cechu Rzemiosł w Ostrzeszowie zebrał się sąd koleżeński. Kobiety dogadały się. Fryzjerka oddała swojej klientce połowę pieniędzy. Czy jednak na tym sprawa się zakończy?
Dziennikarzom gazety udało się skontaktować z drugą stroną sporu. - Włosy tej pani były poprzednio farbowane w odcieniu brązu, więc musiała być wykonana dekoloryzacja, na co klientka wyraziła zgodę. Każdy z produktów, które miała nakładany na włosy był omówiony, w jakim celu jest zastosowany – mówi w rozmowie z dziennikarzami NSO fryzjerka. - Pani została też poinformowana o tym, że koszt naszych usług uzależniony jest od zużycia produktów. Praca była wykonana precyzyjnie. Staraliśmy się uzyskać jednolity kolor, co się udało. (…) Pani ze wszystkim się zgadzała, nawet przedstawiła opinię, że pracujemy bardzo fachowo, że uzyskała bardzo dużo informacji na temat produktów, że w żadnym salonie nie była poinformowana o tym, jakie właściwości mają produkty. (...) Po odejściu od lustra, powiedziała, że jest bardzo zadowolona z koloru, a na twarzy miała uśmiech. Zaskoczenie wielkie pojawiło się przy rozliczeniu, ale ono polegało na tym, że klientka miała rozpisane na kartce, jakie produkty były zużyte i w jakiej ilości.
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj