Gra w zadowolenie
- Jak po wakacjach w szkole? – zagadnęłam Kasię nastoletnią córkę mojej koleżanki. - A jak ma być! – odpowiedziała z naburmuszoną miną. – Nudna nauka, głupie sprawdziany i aż 10 miesięcy do wakacji.
Kiedyś lubiłaś szkołę.
- Jak byłam dzieckiem – odburknęła z dorosłością dwunastolatki.
- Pamiętasz grę w zadowolenie Pollyanny – bohaterki filmu, który kiedyś ci podarowałam.
- Tak. Co chcesz przez to powiedzieć?
- Zagramy? – wykorzystałam ożywienie dziewczynki.
- Czyli, to co złe zamieniamy na dobre? – dopytała.
- Tak.
- Co dobrego może być w szkole? – zamyśliła się.
- Wymieniaj, ja będę pisać. Tak robię na szkoleniach z dorosłymi – podkreśliłam słowo dorosłość.
- No, są koleżanki. Czasami jest wesoło. Z naszą panią niekiedy można porozmawiać.
Ale zazwyczaj od nas wymaga.
- A co dobrego w tym, że wymaga?
- Nic.
-Pamiętasz swoje marzenie?
- No tak, żeby iść na studia muszę mieć dobre oceny. No dobra, pani też jest w porządku.
- Co jeszcze jest sympatycznego w szkole?
- Chyba trochę lubię tam chodzić, na koniec wakacji tęskniłam za moją klasą. Pojedziemy na zieloną szkołę. W przyszłym tygodniu zaczyna się moje ulubione kółko teatralne.
- Co jeszcze?
- Chyba nic więcej. Kasia przez chwilę milczała.
Wiem! Jeszcze lubię przerwy i lekcje polskiego. A gdy się kończy nielubiana matma cieszę się, że jest już za mną. Coraz lepiej idzie mi z angielskiego i cieszę się, gdy dostaję dobrą ocenę. A jutro po szkole idziemy z koleżankami na lody.
- Jak teraz widzisz szkołę? – dociekałam.
- Chyba nie jest chyba taka zła. Podoba mi się ta gra. Nauczę jej moją siostrę, może i mamie pomoże.
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj