| Źródło: https://naszaprawdablog.wordpress.com, Foto: Anna Kłopocka
Na wieczną służbę odszedł ostatni Żołnierz Błyska
Mieczysław Zimniak w środę w ciężkim stanie trafił do ostrowskiego szpitala, jego życia niestety nie udało się uratować.
Dziękujemy za walkę w obronie naszych rodzinnych Ziem. Składamy kondolencje rodzinie i najbliższym.
A oto sylwetka Mieczysława Zimniak za publikacją Jadwigi i Krystiana Niełacnych „Oni się nigdy nie poddali”. Urodził się 12 lutego 1923 roku w Łąkocinach, syn Jadwigi Zimniak. Uzyskał wykształcenie podstawowe. W czasie okupacji niemieckiej początkowo pracował w firmie budowlanej Adolfa Adamka w Ostrowie, a od 1941 roku w miejscowości Bergen dokąd został skierowany do robót przymusowych. Wrócił po okupacji. 17 kwietnia 1945 roku został powołany do Wojska Polskiego z którego zdezerterował. Wstąpił do oddziału „Błyska”. Był w oddziale Jana Hoffmana „Janka” od maja do grudnia 1945 roku. Był kierowcą ciężarówki. Nosił pseudonim „Szofer”. Brał udział w akcjach zbrojnych. Po rozwiązaniu oddziału ukrywał się w Sośniach. Został aresztowany przez UB w Ostrowie. Po sześciu tygodniach został zwolniony z braku dowodów. Ujawnił się w czasie amnestii w marcu 1947 roku. Zamieszkał w Łąkocinach. Założył w 1947 roku rodzinę i podjął pracę w ZNTK w Ostrowie. Na emeryturę przeszedł w 1982 roku. Awansowany do stopnia podporucznika.
9 marca 2016. Rozmowa z Mieczysławem Zimniakiem.
Panie Mieczysławie jak doszło do tego, że został Pan kierowcą porucznika Jana Kępińskiego „Błyska”?
– Po wojnie nie było tylu kierowców co w czasach dzisiejszych. Przed wojną przecież prawie nikt samochodu nie miał. A ja zostałem wywieziony w czasie okupacji do Niemiec i tam trafiłem do transportowego przedsiębiorstwa. Jako pomocnik kierowcy samochodu ciężarowego musiałem zdobyć prawo jazdy. Woziliśmy głównie mleko ale świadczyliśmy także inne usługi. Kiedy wojna się skończyła i wróciłem do Łąkocin mój kolega a potem mój szwagier skontaktował się z „Błyskiem”, który potrzebował kierowcę. Szwagier zawiózł mnie do Jana Kępińskiego „Błyska”, który stwierdził, że takiego człowieka właśnie potrzebuje. I tym sposobem zostałem kierowcą opla kadeta. W szoferce siedziałem ja, „Błysk” i nasz pomocnik, reszta grupy jeździła „na samochodzie”.
Jakim człowiekiem prywatnie był „Błysk”? Jak go Pan wspomina?
– Był człowiekiem, prawym, uczciwym, bardzo dobrym. Był stanowczy, zdecydowany. Umiał podejmować decyzje, umiał rozkazywać i dokonywać dobrych wyborów ponieważ musieliśmy się często przemieszczać. UB cały czas przecież w tamtych czasach nas śledziło. Dzisiaj byliśmy w Uciechowie, na następny dzień już za granicą przy ziemiach odzyskanych. Kwaterowaliśmy się w gospodarstwie w Gliśnicy.
Jak wyglądała Wasza działalność? Proszę o informację dla młodszych czytelników dlaczego walczyliście?
– Walczyliśmy z UB i Rosjanami to były nasze priorytety, walczyliśmy o zmianę ustroju władzy w kraju. Organizowaliśmy akcje zbrojne, dochodziło do starć. Mieliśmy częste potyczki z UB, pierwsza poważna konfrontacja miała miejsce koło Kościelca gdzie zginął jeden z mych kolegów. Drugie krwawe spotkanie miało miejsce w Odolanowie. Zginęło tam 16 osób. Grupa operacyjna liczyła około 50 osób. Mieliśmy już wtedy dwa samochody.
Jakie to były czasy? Co jedliście, gdzie mieszkaliście?
– Różnie. Przede wszystkim nocowaliśmy w gospodarstwach poniemieckich. Polacy, repatrianci którzy przybyli na tereny Polski byli bardzo uprzejmi, przyjemni i gościnni. Zawsze mogliśmy liczyć na ciepłą strawę, poczęstunek. Chętnie nas nocowali. Mieliśmy skromne środki za które mogliśmy kupić sobie pożywienie czy też podstawowe środki potrzebne do życia. Łatwo nie było.
Jak Wam udawało się uciekać przed UB? Jakimi sposobami staraliście się przechytrzyć służby?
– Cały czas żyliśmy w ukryciu, w niebezpieczeństwie. W każdym momencie, każdy z nas mógł zginąć. 23 października 1945 roku UB nas rozbiło, mi się udało z „Błyskiem” uciec do Gliśnicy, ocaleliśmy. Nasi przyjaciele zginęli. Ujawniłem się dopiero po amnestii w marcu 1947 roku i wróciłem do Łąkocin, gdzie się ożeniłem, założyłem rodzinę, wybudowałem dom. Traktowano nas jak drugą grupę ludzi, nic nie szło załatwić.
Sytuacja się zmieniła, zmieniły się czasy i realia. Jesteście bohaterami. Czy odczuwa Pan to na co dzień?
– Sytuacja zmieniła się diametralnie. Obecnie wszyscy patrzą na mnie z przyjemnością. Historia zatoczyła koło. Jestem dumny i chciałbym podziękować organizatorom Narodowego Święta Żołnierzy Wyklętych za zaproszenie i ciepłe przyjęcie w ostrowskiej sali OCK. Łezka zakręciła się w oku słuchając i oglądając patriotycznych pieśni czy filmów. A co do czasów obecnych uważam, ze niepotrzebna jest ta ciągła kłótnia. Polacy powinni wyciągnąć wnioski z historii i żyć w zgodzie niezależnie od tego kto akurat jest przy władzy.
Panie Mieczysławie życzę 100 lat a w obecnej sytuacji 200 lat i dużo zdrowia. Rozmowę przeprowadził wnuk Pana Mieczysława- Michał Zimniak
Jan Kempiński urodził się w Jaskółkach k. Ostrowa Wlkp. 4 lutego 1921 roku. Po wybuchu II wojny światowej znalazł się w szeregach Związku Walki Zbrojnej. Po różnych perypetiach trafił w Góry Świętokrzyskie, a potem na Lubelszczyznę. Jego oddział toczył boje z wojskami niemieckimi, wysadzał pociągi, likwidował zdrajców. Wraz z wkraczającą na polskie ziemie Armią Czerwoną rozbił jeden z niemieckich pułków.
Po zakończeniu wojny w 1945 roku zorganizował oddział partyzancki w ramach Wielkopolskiej Samodzielnej Grupy Ochotniczej Warta. Działał głównie w okolicach Raszkowa, gdzie napadał na państwowe zakłady i wojskowe konwoje. Przeprowadził szereg udanych akcji przeciwko komunistycznemu aparatowi terroru- jego oddział rozbijał posterunki MO i UB w Koźmińcu, Odolanowie, Dobrzycy i Sulmierzycach. W nocy z 6 na 7 października 1945 roku w Krzywosądowie jego oddział zatrzymał samochód z trzema działaczami PPR z Ostrowa Wielkopolskiego, których po przesłuchaniu rozstrzelano w okolicach leśniczówki w Korytach. Brał udział w uwolnieniu więźniów z Kielc, wraz z dwoma ludźmi rozbroił 70 żołnierzy niemieckich, za co otrzymał Krzyż Walecznych. Jako dowódca plutonu z 30 ludźmi rozbił pacyfikacje w Górach Świętokrzyskich, za co otrzymał Order Virtuti Militari V klasy i został przeniesiony do Wyższej Szkoły Wojskowej (podchorążówka) na Lubelszczyźnie. Uwolnił więźniów z „Zamku Lubelskiego”, za co otrzymał Krzyż Walecznych. Podjął próbę odbicia działaczy AK z więzienia w Krotoszynie. Wraz z garstką ludzi rozbił obławę UB-ecką przeganiając kilkudziesięciu funkcjonariuszy w okolicach Pogrzybowa.
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj