Podniesienie na pewnym odcinku drogi prędkości nie jest jednoznaczne z nakazem poruszania się tam z prędkością wskazaną na znaku, a oznacza tylko zakaz jej przekraczania. Do takiego wniosku doszedł Marszałek Województwa Zachodniopomorskiego i tamtejsze Samorządowe Kolegium Odwoławcze, ale Wojewódzki Sąd Administracyjny w Szczecinie był odmiennego zdania.
Decyzją sądu nie zdał prawa jazdy bo jechał zbyt wolno
Odnosiło się to do oblanego egzaminu na prawo jazdy. Egzaminator wyjaśnił, że egzaminowany nie zdał egzaminu praktycznego ponieważ dwukrotne nie zastosował się do znaków drogowych. Jednym z zadań podczas egzaminu jest jazda drogami o podwyższonej prędkości. Chodzi wówczas o sprawdzenie, czy zdający patrzy na znaki drogowe, potrafi poruszać się z większą prędkością i prawidłowo ocenia warunki ruchu pozwalające na bezpieczną jazdę. Właśnie podczas wykonywania tego zadania egzaminator stwierdził, że zdający nie obserwuje pionowych znaków drogowych, bo na drogach, na których dopuszczalna jest jazda z większą prędkością, w warunkach, które nie utrudniały ruchu, poruszał się ze zbyt małą prędkością.
Egzaminator stwierdził, że zdający umie szybciej jeździć, ponieważ gdy zwrócił mu uwagę, przyspieszył. Jednak zdaniem egzaminatora nie obserwował znaków drogowych i nie zastosował się do nich, czym mógł powodować utrudnienia w ruchu. Kandydat na kierowcę nie zgodził się z taką interpretacją jego zachowania podczas egzaminu i zwrócił się do marszałka województwa z prośbą o weryfikację przebiegu egzaminu oraz zajęcie stanowiska w sprawie poprawności jego przeprowadzenia.
Marszałek w odpowiedzi unieważnił egzamin i stwierdził, że nie ma przepisu, który określałby minimalną prędkość, z jaką powinien poruszać się kierowca na drodze publicznej w obszarze zabudowanym, przy której stoi znak zezwalający na zwiększenie prędkości. Po prostu, prędkość samochodu w takiej sytuacji powinna być bezpieczna i nie może przekraczać wskazanej na znaku drogowym. Ponadto nie powinna utrudniać ruchu innych użytkowników drogi. Zdaniem marszałka oznacza to, że sam kierowca powinien określić z jaką prędkością może jechać, w granicach określonych znakami drogowymi. Fakt, że na danym odcinku drogi znak zezwala na większą prędkość nie jest równoznaczny z nakazem jazdy z taką prędkością, a tylko zakazuje jej przekraczania- stwierdził marszałek województwa.
Marszałek wyjaśnił też, że w takiej sytuacji jaka miała miejsce podczas egzaminu, kiedy za samochodem egzaminacyjnym nikt nie jechał, więc też nikt nie był zmuszony do wykonywania niebezpiecznych manewrów, niestosowania przepisów ruchu, czy też prędkość samochodu egzaminacyjnego nie wywoływała żadnych utrudnień w ruchu, nie można uznać jazdy z prędkością niższą niż wskazana na znaku za nieprawidłową. Odwołała się od tej decyzji egzaminator Ośrodka Ruchu Drogowego. Domagał się jej uchylenia, bo jego zdaniem, taka interpretacja przepisów i ocena przebiegu egzaminu uniemożliwia mu dokonanie prawidłowej oceny umiejętności zdającego do samodzielnego poruszania się pojazdem i zawęża ocenę tylko do tego czy zdający popełniła wykroczenia drogowe podczas egzaminu w ruchy drogowym czy też nie.
Mimo to Samorządowe Kolegium Odwoławcze utrzymało w mocy decyzję marszałka województwa. Stwierdziło bowiem, że zezwolenie, wyrażone znakiem drogowym, na poruszanie się tam z większą prędkością nie rodzi obowiązku jazdy z prędkością wskazaną na znaku, a jedynie zakazuje jej przekraczania. Te decyzje korzystne dla przyszłego kierowcy uchylił Wojewódzki Sąd Administracyjny w Szczecinie, do którego skargę skierował egzaminator.
Zdaniem sądu, uzasadniony był zarzut błędu w ustaleniach związanych z rodzajem zadania, którego nieprawidłowe wykonanie przez zdającego było podstawą wystawienia mu oceny negatywnej. Sąd stwierdził, że obie instancje (marszałek i SKO) błędnie przyjęły, że tym zadaniem była "jazda drogami dwukierunkowymi dwujezdniowymi o różnej liczbie wyznaczonych i niewyznaczonych pasów ruchu, posiadającymi odcinki proste i łuki, wzniesienia i spadki, obniżone i podwyższone dopuszczalne prędkości" czyli zadanie określone w rozporządzeniu z 13 lipca 2012 r. w tabeli nr 7, załącznika nr 2 pod pozycją nr 3 Tymczasem sąd podczas gromadzenia materiału dowodowego w postaci wyjaśnień egzaminatora oraz egzaminatora nadzorującego przebieg egzaminu zadaniem tym była "jazda drogami dwukierunkowymi jednojezdniowymi o różnej liczbie wyznaczonych i niewyznaczonych pasów ruchu, posiadającymi odcinki proste i łuki, wzniesienia i spadki, obniżone i podwyższone dopuszczalne prędkości", które ujęte jest pod poz. 2 tabeli nr 7 załącznika nr 2 do cytowanego rozporządzenia.
Dokonanie prawidłowego ustalenia w tym zakresie miało zasadnicze znaczenie dla rozstrzygnięcia sprawy ze względu na wskazane już na wstępie niniejszych rozważań, materialnoprawne przesłanki unieważnienia egzaminu. WSA stwierdził więc, że marszałek województwa i Samorządowe Kolegium Odwoławczy nie wykazały na podstawie przepisów prawa, że zakwestionowany egzamin został przeprowadzony w sposób kolidujący z przepisami ustawy, a więc nieuprawnione było badanie zasadności wystawionej przez egzaminatora oceny z tego egzaminu.
Sąd w uzasadnieniu podkreślił, że przewidziany w art. 72 ust. 1 pkt 2 tryb unieważnienia egzaminu państwowego na prawo jazdy nie daje podstawy prawnej do zanegowania oceny z egzaminu, jeśli ocena ta nie jest poprzedzona i nie pozostaje w związku przyczynowo-skutkowym z przeprowadzeniem tego egzaminu niezgodnie z przepisami ustawy. Orzeczenie nie jest prawomocne.
Egzaminator stwierdził, że zdający umie szybciej jeździć, ponieważ gdy zwrócił mu uwagę, przyspieszył. Jednak zdaniem egzaminatora nie obserwował znaków drogowych i nie zastosował się do nich, czym mógł powodować utrudnienia w ruchu. Kandydat na kierowcę nie zgodził się z taką interpretacją jego zachowania podczas egzaminu i zwrócił się do marszałka województwa z prośbą o weryfikację przebiegu egzaminu oraz zajęcie stanowiska w sprawie poprawności jego przeprowadzenia.
Marszałek w odpowiedzi unieważnił egzamin i stwierdził, że nie ma przepisu, który określałby minimalną prędkość, z jaką powinien poruszać się kierowca na drodze publicznej w obszarze zabudowanym, przy której stoi znak zezwalający na zwiększenie prędkości. Po prostu, prędkość samochodu w takiej sytuacji powinna być bezpieczna i nie może przekraczać wskazanej na znaku drogowym. Ponadto nie powinna utrudniać ruchu innych użytkowników drogi. Zdaniem marszałka oznacza to, że sam kierowca powinien określić z jaką prędkością może jechać, w granicach określonych znakami drogowymi. Fakt, że na danym odcinku drogi znak zezwala na większą prędkość nie jest równoznaczny z nakazem jazdy z taką prędkością, a tylko zakazuje jej przekraczania- stwierdził marszałek województwa.
Marszałek wyjaśnił też, że w takiej sytuacji jaka miała miejsce podczas egzaminu, kiedy za samochodem egzaminacyjnym nikt nie jechał, więc też nikt nie był zmuszony do wykonywania niebezpiecznych manewrów, niestosowania przepisów ruchu, czy też prędkość samochodu egzaminacyjnego nie wywoływała żadnych utrudnień w ruchu, nie można uznać jazdy z prędkością niższą niż wskazana na znaku za nieprawidłową. Odwołała się od tej decyzji egzaminator Ośrodka Ruchu Drogowego. Domagał się jej uchylenia, bo jego zdaniem, taka interpretacja przepisów i ocena przebiegu egzaminu uniemożliwia mu dokonanie prawidłowej oceny umiejętności zdającego do samodzielnego poruszania się pojazdem i zawęża ocenę tylko do tego czy zdający popełniła wykroczenia drogowe podczas egzaminu w ruchy drogowym czy też nie.
Mimo to Samorządowe Kolegium Odwoławcze utrzymało w mocy decyzję marszałka województwa. Stwierdziło bowiem, że zezwolenie, wyrażone znakiem drogowym, na poruszanie się tam z większą prędkością nie rodzi obowiązku jazdy z prędkością wskazaną na znaku, a jedynie zakazuje jej przekraczania. Te decyzje korzystne dla przyszłego kierowcy uchylił Wojewódzki Sąd Administracyjny w Szczecinie, do którego skargę skierował egzaminator.
Zdaniem sądu, uzasadniony był zarzut błędu w ustaleniach związanych z rodzajem zadania, którego nieprawidłowe wykonanie przez zdającego było podstawą wystawienia mu oceny negatywnej. Sąd stwierdził, że obie instancje (marszałek i SKO) błędnie przyjęły, że tym zadaniem była "jazda drogami dwukierunkowymi dwujezdniowymi o różnej liczbie wyznaczonych i niewyznaczonych pasów ruchu, posiadającymi odcinki proste i łuki, wzniesienia i spadki, obniżone i podwyższone dopuszczalne prędkości" czyli zadanie określone w rozporządzeniu z 13 lipca 2012 r. w tabeli nr 7, załącznika nr 2 pod pozycją nr 3 Tymczasem sąd podczas gromadzenia materiału dowodowego w postaci wyjaśnień egzaminatora oraz egzaminatora nadzorującego przebieg egzaminu zadaniem tym była "jazda drogami dwukierunkowymi jednojezdniowymi o różnej liczbie wyznaczonych i niewyznaczonych pasów ruchu, posiadającymi odcinki proste i łuki, wzniesienia i spadki, obniżone i podwyższone dopuszczalne prędkości", które ujęte jest pod poz. 2 tabeli nr 7 załącznika nr 2 do cytowanego rozporządzenia.
Dokonanie prawidłowego ustalenia w tym zakresie miało zasadnicze znaczenie dla rozstrzygnięcia sprawy ze względu na wskazane już na wstępie niniejszych rozważań, materialnoprawne przesłanki unieważnienia egzaminu. WSA stwierdził więc, że marszałek województwa i Samorządowe Kolegium Odwoławczy nie wykazały na podstawie przepisów prawa, że zakwestionowany egzamin został przeprowadzony w sposób kolidujący z przepisami ustawy, a więc nieuprawnione było badanie zasadności wystawionej przez egzaminatora oceny z tego egzaminu.
Sąd w uzasadnieniu podkreślił, że przewidziany w art. 72 ust. 1 pkt 2 tryb unieważnienia egzaminu państwowego na prawo jazdy nie daje podstawy prawnej do zanegowania oceny z egzaminu, jeśli ocena ta nie jest poprzedzona i nie pozostaje w związku przyczynowo-skutkowym z przeprowadzeniem tego egzaminu niezgodnie z przepisami ustawy. Orzeczenie nie jest prawomocne.
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj