Towarzyszył w ostatniej podróży na Kilimandżaro Aleksandrowi Dobie
– Byliśmy podzieleni na różne grupy. Oczywiście, że widziałem się z Aleksandrem Dobą. To był w zasadzie mój pierwszy kontakt z tym znanym podróżnikiem. Organizację całej eskapady oceniam na szóstkę z plusem. Chodzę po górach wiele lat i nie widziałem jeszcze, żeby było takie zabezpieczenie. Na czterech tysiącach metrów w obozie podczas zdobywania szczytu jedliśmy sałatkę z awokado, anansem, a porterzy przynosili herbatę do namiotu. Czułem się jak w hotelu pięciogwiazdkowym – powiedział Bogusław Wawrzyniak z Gorzyc Wielkich.
Olek Doba był w bardzo dobrej formie i nie zgłaszał żadnych zastrzeżeń, nie skarżył się. Miał swoje lata i nawet proponowano mu, żeby przerwał wyprawę, ale nie chciał o tym słyszeć. To był niesamowity facet, sprawny na ciele i umyśle. Młodsi mieli problemy a on nie miał żadnych objawów choroby wysokościowej - opowiada Bogusław Wawrzyniak, nauczyciel wychowania fizycznego z Ostrowa Wielkopolskiego, uczestnik wyprawy na Kilimandżaro, podczas której zmarł Aleksander Doba.
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj