| Źródło: Puls Tygodnia, Jerzy Bińczak
Kaja i Sara wylatują do USA by spełnić swój American Dream
– Te 4 lata, bo tyle muszą grać w NCAA, spowodują, że wejdą naprawdę na wysoki poziom, bo mają olbrzymie możliwości. Olbrzymie – mówi trener Grzegorz Zieliński. Równocześnie dziewczyny będą studiować biznes międzynarodowy.
Kiedy pytamy siedzące już na walizkach Kaję i Sarę, co najbardziej utkwiło w ich pamięci z czasów, kiedy chodziły do kraszewickiej szkoły podstawowej, odpowiadają, że… zajęcia SKS-u. – Chodziłyśmy na wszystko, na piłkę ręczną, na koszykówkę, na siatkówkę, ale głównie to ręczna nas interesowała – mówi Kaja.
Ich pierwszymi nauczycielami wychowania fizycznego byli Robert Dziwiński i Rafał Grzelak.
– Trener Dziwiński zachęcał nas, żebyśmy przychodziły na te SKS-y, żebyśmy więcej ćwiczyły – wyznaje Sara.
– Po prostu widział w nas potencjał sportowy, zachęcał, żebyśmy grały i poszły do szkoły sportowej – dodaje Kaja.
A oprócz SKS-ów, co wam jeszcze w pamięci utkwiło? – dopytujemy. – Sklepik, pracę w sklepiku szkolnym – zgodnie odpowiadają.
NIE CHCIAŁYŚMY TAM IŚĆ
Kiedy ich koleżanki i koledzy z podstawówki rozpoczynali naukę w miejscowym gimnazjum, Kaję i Sarę wyniosło do oddalonego o kilkadziesiąt kilometrów gimnazjum sportowego w Ostrowie Wielkopolskim, w czym niemała zasługa trenera tamtejszego UKS Kasprowiczanka Zdzisława Machowskiego. To właśnie on już wcześniej, podczas międzyszkolnych zawodów sportowych zauważył drzemiące w nich talenty i zaczął zabiegać, aby bliźniaczki z Kraszewic przeniosły się do Ostrowa. W końcu dopiął swego, przekonując do swoich racji rodziców dziewcząt: Andrzeja i Sandrę Wróblewskich.
Myli się jednak ten, kto przypuszcza, że Kaja i Sara z wielką radością podjęły to wyzwanie. – My nie chciałyśmy tam iść. W ogóle nie myślałyśmy, że będziemy kiedyś grać w koszykówkę. Nam się ta koszykówka w ogóle nie podobała – dowodzi Kaja.
Zgodziły się jedna pojechać na organizowany w czasie wakacji przez ostrowskie gimnazjum obóz sportowy w Świnoujściu. – Może wam się spodoba – zasugerowała mama bliźniaczek, Sandra Wróblewska. Do Świnoujścia pojechały prosto z obozu jeździeckiego. – To był już nasz trzeci tydzień poza domem i wytrzymałyśmy na tym obozie chyba 5 dni. Nie podobało nam się. Wtedy wolałyśmy jeździć konno – mówi Sara.
OKROPNIE ZMOTYWOWANE
Ostatecznie rodzice wysłali je jednak do gimnazjum w Ostrowie. Jakie były początki? – Okropne – mówią zdecydowanie. Okazało się bowiem, że ich koleżanki z klasy mają już za sobą kilkuletnią przygodę z koszykówką, a one są żółtodziobami. – One miały w tygodniu 10 godzin wuefu, a my zaledwie 4 – wyznaje Kaja. Byłyście wkurzone? – pytamy. – Nie, raczej bardziej zmotywowane. I trochę zdezorientowane, że nie mamy tej techniki. Okazało się, że nie wiemy, jak się trzeba poruszać na boisku, jak grać, jak biegać… – wspominają.
– W tym pierwszym roku musiałyśmy to wszystko nadrobić – mówi Sara. Tak też się stało.
Jeszcze w pierwszej klasie dostały się do ćwierćfinału Mistrzostw Polski. Zostały też powołane do Kadry Polski u14. – To było takie zderzenie ze ścianą – wyznają. – Miałyśmy wtedy 4 godziny dziennie treningów i dla nas to było takie wow – wyznaje Kaja. W drugiej klasie doszły do półfinału Mistrzostw Polski, już wtedy były najlepiej punktujące. Grały też w drugiej lidze.
CHCIAŁY BYĆ PRAWNIKAMI
Czy już wtedy marzyła im się wielka kariera na boisku? Niekoniecznie.
– My nie chciałyśmy już grać w kosza – śmieje się Sara. Może dlatego, że kiedy w trzeciej klasie mieszkały w bursie, kiedy one były na treningu – inni się uczyli, a kiedy one z tego treningu wracały – wszyscy schodzili się do ich pokoju i o nauce nie było już mowy, a one tak nie chciały.
Mogły się też czuć zmęczone. W trzeciej klasie, grając w trzech ligach, rozegrały w sumie ponad 100 meczy.
Ich pierwszym trenerem był… – Trener Machowski – mówi zdecydowanie Kaja. Był też trener Perkiewicz, trener Szawarski, trener Maciejewski. Ale to trener Czeczuro, ojciec ich koleżanki z boiska, okazał się na tyle przekonujący, że kiedy znów chciały przestać grać – ostatecznie zmieniły zdanie. – Chciałyśmy się uczyć, zdobyć dobre wykształcenie – tłumaczy Kaja. Kim chciały wtedy zostać? – Prawnikami – mówi Sara. Z drugiej strony żal im jednak było pracy, jaką już włożyły. Zaryzykowały. Ostatecznie znalazły się w klasie pierwszej (humanistycznej) I LO w Ostrowie. Tyle, że wytrzymały w niej zaledwie tydzień. Okazało się bowiem, że w klasie tej zajęcia rozpoczynały się już o godz. 8, a one postanowiły jeździć wcześnie rano na siłownię. Zmieniły więc klasę na taką, gdzie plan lekcji na siłownię im pozwalał. Wtedy reprezentowały klub ,,One Team’’ Ostrów Wlkp.
,,SPRZEDANE’’ ZA NARTY
Nowa szkoła przyniosła też jakościową zmianę, jeśli chodzi o treningi. – Tutaj dziewczyny były bardziej świadome tego, że chcą grać i tego, co muszą zrobić, żeby grać. Bardziej zdeterminowane – przyznaje Kaja. Pojawiły się też coraz większe, motywujące je sukcesy. Podczas finału Mistrzostw Polski zajęły czwarte miejsce. Grając o wyjście do meczu finałowego przegrały zaledwie jednym punktem z AZS-em Poznań. Tych meczów, mistrzostw, kwalifikacji było tyle, że chwilami gubią się, kiedy co było.
Faktem jest jednak, że po kilku miesiącach AZS stał się ich drużyną.
– Jak usłyszałyśmy od mamy, że dostaliśmy propozycje od AZS, w ostatniej klasie liceum, powiedziałyśmy, że nie i koniec. Absolutnie. Wszędzie, ale nie tam – wspominają. Równocześnie była też inna propozycja, z MUKS Poznań i Ślęży Wrocław. Tam dziewczyny chciały grać, jednak ostatecznie to mama, która optowała za AZS zdecydowała.
– Ja wiem, co mamę przekonało – mówi Kaja. – Bo jak przyjechał trener Zieliński, powiedział: ,,A wie pani, że ja jestem instruktorem narciarstwa’’. A mama w ogóle nie umiała jeździć na nartach. ,,To super, to mnie pan nauczy’’ – odpowiedziała.
– Mama nas za narty ,,sprzedała’’ – śmieje się Sara.
Nieuchronnie zbliżała się jednak matura i trzeba było podjąć decyzję, co dalej.
– Jak już skończyłyśmy pierwszą klasę liceum, to chciałyśmy już grać – mówi Kaja. – Poczułyśmy, że to jest właśnie to, co chcemy robić. Nie było już wątpliwości: zostać czy odejść.
BLIŹNIACZKI Z POLSKI
W sierpniu 2018 roku, w trakcie kwalifikacji do Mistrzostw Europy 3×3 dostały propozycję z Sacramento w Californii, żeby grać u nich. Sara chciała jednak iść na studia do Gdańska.
– Pierwszy odruch u Sary był ,,nie, ja nie chcę’’ – naśladuję siostrę bliźniaczkę Kaja. Co prawda nie wiedziała jeszcze, co chce studiować, ale wiedziała, że w Gdańsku. Skąd ten wybór? – Bo w Sopocie miała chłopaka – podpowiada mama.
– A ja od razu pomyślałam, że chcę, a Sarę się jakoś namówi – mówi Kaja.
Dobrą nowiną podzieliły się z poznanym kilka lat wcześniej trenerem, który zajmował się ,,wyłapywaniem’’ rodzimych gwiazd dla klubów w Stanach Zjednoczonych. Kiedy Kaja napisała do niego, że taką propozycję z Sacramento dostały, odpisał, że to bardzo dobra szkoła. Napisał też, że ,,bliźniaczkami z Polski, które grały w 3×3’’ interesuje się również drużyna z Florydy. – Okazało się, że Florida Southern College też jest nami zainteresowana – mówi Kaja.
Jednym z warunków było jednak zdanie ,,amerykańskiej matury’’. Trudnej, ale zaliczyły ją bez problemu. – Pomyślałam sobie: ,,Jezu, ile z tym będzie roboty’’ – mówi Sara. Ostatecznie w skali od 400 do 1500 zdobyły blisko 1100 punktów.
Wtedy jeszcze miały grać w Sacramento. Ostatecznie zmieniły jednak zdanie. – Najpierw chciałyśmy grać w I dywizji – mówi Kaja. Dywizji? – Bo są trzy dywizje – tłumaczy. – Pierwsza jest najlepsza. Ale my będziemy grać w drugiej, bo w pierwszej nie dostawałybyśmy w pierwszym roku tylu minut na boisku, co dostaniemy w drugiej. Bo w Sacramento są 4 zawodniczki na naszej pozycji a w Florida Southern College nie ma żadnej.
JAK KAJA SARĘ ,,PRZEKONAŁA’’
A Sara była już przekonana? – pytamy.
– Sara była taka ,,no nie wiem czy jechać, co robić’’ – śmieje się Kaja. A że wszystko robią razem… – Powiedziałam Sarze, że będziemy grać w Stanach i tam studiować – rozwiała wszystkie wątpliwości Kaja.
– Mnie najbardziej przekonało to, że będzie łatwiej, bo w Polsce nie ma takiego systemu jak w Stanach, że tam da się połączyć naukę i trenowanie – tłumaczy Sara.
I zaczął się czas przygotowań. Czy były jeszcze chwile zwątpienia?
– Ja takich nie miałam – mówi Kaja.
– Ja wiedziałam, że będę musiała tam polecieć, bo mi Kaja nie odpuści – wyznaje Sara.
W kwietniu br. podpisały stosowny kontrakt. I to już wszystko? – pytamy. Co jeszcze musiałyście zrobić?
– O matko – wyrywa się Kai. – Bardzo dużo rzeczy.
– Tragedia normalnie – przyznaje Sara.
M.in. złożyć aplikację, w której musiały odpowiedzieć na pytania ,,o wszystko’’.
– Czy pijesz alkohol? Mimo tego, że w Stanach do 21 roku życia nie jest dozwolone picie alkoholu – mówi Sara.
– Czy chcesz mieć współlokatora, który pije alkohol, mimo tego, że ja już wybrałam Sarę. Czy twój współlokator będzie ci przeszkadzał, jeśli będzie palił czy brał narkotyki…? Pytają o wszystko. O rodziców, dziadków, o sport, o średnią ocen w każdej klasie… – wylicza Kaja.
Okazuje się, że tam jest zupełnie inna organizacja. – Tam od wszystkiego tak naprawdę są ludzie – mówi Kaja. – Pisze do mnie np. 10 różnych osób różne maile. Jedna pisze: ..Kaja, musisz wypełnić swoją formę sportową’’, inna: ,,Kaja, musisz wypełnić wniosek medyczny’’, kolejna: ,,Kaja, jestem organizatorem grup przyjacielskich. 25 sierpnia zbierają się wszyscy nowi i będą tworzyć 3-, 4-osobowe grupy przyjaciół’’. Tam jest sztab ludzi, którzy nad wszystkim czuwają. Sprawdzają czy chodzę na zajęcia, analizują, doradzają, że np. ,,mogłabyś zmienić kierunek na inny’’.
Mieszkać będą w zlokalizowanym na terenie campusu akademiku. Tam jest wszystko: baseny restauracje, kawiarnie, siłownie…
Drużyna Mocs, w której będą grały występuje w Sunshine State Conference i w sezonie 2018/2019 dotarła do fazy Sweet Sixteen turnieju NCAA division II National Championship – informuje basketkobiet.pl.
BRUNO I ROSÓŁ BABCI HENI
Na Florydę Kaja najchętniej zabrałaby psa Bruno. Czy będą tęsknić? Pewnie, że tak, ale… – Będziemy mieć siebie – podkreślają.
Wszystko robicie razem? – pytamy.
– Wszystko – odpowiada Kaja. – Razem idziemy do szkoły, o tej samej godzinie idziemy spać, o tej samej godzinie wstajemy, to samo jemy.
I humor też zawsze macie podobny? – dopytujemy zdziwieni. Okazuje się, że nie do końca. – Jedna drugiej psuje – wyznają. – Albo jak jedna ma zły humor, to druga jeszcze jej próbuje dowalić, żeby miała jeszcze gorszy – mówi Kaja. Czasami zdarzy się im pokłócić. Wytrzymać tak mogą… – 10, góra 20 minut – przyznaje Sara. – Po nich znów się do siebie odzywamy, tak jakby nic się nie stało.
A najlepsza zupa to jaka? – pytamy mając nadzieję, że choć kulinarne smaki mają różne.
– Rosół – zgodnie odpowiadają. – I zupa owocowa – podpowiada tata.
Dzisiaj już wiedzą, że aby w życiu coś osiągnąć – trzeba uparcie dążyć do celu. – Nie szukać wymówek, że np. dzisiaj daruję sobie trening, bo boli mnie ząb – mówi Kaja. – Chodzić na treningi i pracować.
Wywiad przeprowadził Jerzy Bińczak
Grzegorz Zieliński
Trener ENEA AZS Poznań
– Dziewczyny podjęły decyzję kontynuowania kariery w Stanach, moim zdaniem słuszną, ponieważ mają tam jeszcze szansę na dodatkowe zajęcia indywidualne w zakresie techniki, stąd ten kierunek, ta decyzja jest bardzo dobra. Co do siły zespołu to ciężko powiedzieć, z tego co wiem jest to zespół II dywizji, więc może być tak, że będą tam czołowymi zawodniczkami i to będzie takie dobre miejsce do tego, żeby w dalszym etapie dostać się do I dywizji i grać w silniejszych zespołach, tak że podjęły bardzo ciekawą i słuszną decyzję. Amerykanie generalnie szukają dziewczyn o takiej budowie ciała, wzroście i one bardzo dużo na tym zyskają. Kaja jest nieprawdopodobnie uzdolnionym graczem, jeżeli chodzi o rzut, co u dziewczyny powyżej 1,80 m jest niesamowitym atutem. To będzie gracz typowo ofensywny, zdobywający bardzo dużo punktów. Natomiast Sara jest graczem strefy podkoszowej i jeżeli poprawi przygotowanie siłowe i umiejętność gry tyłem do kosza, to zarówno jedna i druga mogą znaleźć się w zespole I dywizji. Muszą się jednak liczyć z tym, że może być i tak, że nie będą na tej samej uczelni, bo do tej pory zawsze grały razem. Ale wydaje mi się, że te 4 lata, bo tyle muszą grać w NCAA, spowodują, że wejdą naprawdę na wysoki poziom, bo mają olbrzymie możliwości. Olbrzymie!
One do Polski moim zdaniem wrócą. Pewnie, że chciałbym z nimi nadal pracować, bo to była niesamowita przyjemność i wyzwanie trenerskie, ale w sytuacji jaka jest w tej chwili, myślę, że one tam zyskają więcej. Trzeba patrzeć pod kątem dobra gracza, a nie swoim czy klubu. Ta decyzja, którą podjęły będzie procentować. To jedyna w tej chwili droga, bo w Stanach dziewczyny 19-20 lat są jeszcze poddawane podstawowemu szkoleniu, natomiast w Polsce, w Europie od dziewczyn wymaga się już gry. To jest mądra decyzja a ja jeszcze mam nadzieję, że kiedyś będę ich trenerem.
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj