
| Źródło: inf. własna
Mariusz Staszewski: Byłem święcie przekonany, że to mój nowy klub

Co roku w ostatnich sezonach mówiło się, że możesz odejść z Ostrowa. W tym roku było to najbardziej realne, że zmienisz pracodawcę?
-W ostatnich trzech latach propozycje, które otrzymywałem z klubów ekstraligowych były naprawdę ciekawe. Wiadomo, że każdego w tym środowisku, zarówno zawodników jak i trenerów kusi PGE Ekstraliga. Po to się zajmujemy sportem, żeby walczyć o najwyższe cele. Rzeczywiście, w tym roku byłem najbliżej odejścia z Ostrowa. Z drugiej strony, w zeszłym roku niewiele też brakło. W tym roku faktycznie w pewnym momencie sezonu miałem już decyzję podjętą. Później mnie przekonano do zmiany.
Po przegranym meczu z Falubazem w Ostrowie wspominałeś o zmęczeniu materiału…
-Wtedy też byłem święcie przekonany, że odejdę. W tamtym momencie pojawiło się także kilka propozycji z innych klubów. Jedną przymierzałem bardzo poważnie. Myślałem nawet, ze jest to mój klub na przyszły rok. W Ostrowie na moje pozostanie nalegał bardzo prezes Waldemar Górski oraz główni sponsorzy klubu. W końcu mnie przekonali.
Sezon 2024 będzie dziewiątym w Ostrowie. To rzadkość, żeby trener w jednym klubie pracował tak długo. Jubileuszowy, dziesiąty też będzie?
-Jeśli awansujemy do PGE Ekstraligi.
Stawiasz sprawę jasno, taki jest zatem cel?
-Tak. Jest taki cel i chcemy wrócić do PGE Ekstraligi. Chciałbym, żeby spojrzeć na ostrowski klub przez pryzmat tego, od czego zaczynaliśmy, gdzie nie było niczego. Nie było szkółki, motocykli, warsztatu. Porównajmy to do dnia dzisiejszego. Jesteśmy jednym z lepiej szkolących klubów w Polsce, oczywiście nie według PZM. Nasi wychowankowie mają stworzone naprawdę świetne warunki do rozwoju. Dotyczy to zarówno tych najmłodszych, tych w średnim wieku i najstarszych. Mają cieplarnianie warunki do rozwoju. Nic tylko chcieć pracować i rozwijać się.
W poprzednim roku wspominałeś, że chciałbyś mieć możliwość zbudowania takiego składu, jaki chcesz i być faworytem. Czy na ten przyszły sezon otwierają się perspektywy zbudowania takiego składu, jaki sobie wymarzyłeś?
-To zależy, bo ja nie wiem, na co mam budować skład w chwili obecnej. Rozmawiamy z wieloma zawodnikami. Część z nich się pokrywa zarówno na PGE Ekstraligę, jak i 1.Ligę, bo rynek zawodniczy jest, jaki jest. Chociaż uważam, że w tym roku byłoby łatwiej zbudować silniejszą drużynę taką, która powalczyłaby o utrzymanie niż w 2021 roku, kiedy awansowaliśmy. Wtedy był tylko Chris Holder na rynku. Teraz jest zarówno Australijczyk jak i kilka innych fajnych nazwisk. Jeśli udałoby się awansować już w tym sezonie, to łatwiej byłoby zbudować ciekawy skład na PGE Ekstraligę niż mieliśmy poprzednio.
W półfinale z Eneą Falubazem Zielona Góra nie będziecie faworytem i nikt nie byłby faworytem z tą drużyną. Czym można zaskoczyć niepokonany zespół z Zielonej Góry? Czy w ogóle można go zaskoczyć?
-Wyrównaną dyspozycją całej drużyny. Powtarzałem to wielokrotnie. My mamy wyrównany skład. Siła tej drużyny jest w jedności. Jeśli wszyscy, łącznie z juniorami, odpalą w jednym dniu, to jesteśmy nie do pokonania. Jeśli jednak, tak jak w ćwierćfinale w Rybniku, byliśmy praktycznie bez dwóch zawodników, bo Oliver Berntzon i Francis Gusts, odczuwali mocno skutki upadku, do tego juniorzy mieli średni dzień i zrobił się problem. Jeśli cała siódemka czy ósemka jest w dobrej dyspozycji, to wtedy stać nas na wszystko.
Oliver Berntzon i Francis Gusts są już zdrowi?
-Tak. Już jest wszystko w porządku. Francis już ostatnio czuł się dobrze, a jego słabszy występ wynikał z kwestii dopasowania sprzętu niż konsekwencji upadku. Oliver odczuwał jeszcze dyskomfort podczas ostatniego meczu, ale teraz jest już zdrowy.
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj