
Najcięższe zbrodnie już się nie przedawnią. Mordercy i gwałciciele w opałach

Ministerstwo Sprawiedliwości chce zlikwidować pojęcie przedawnienia karalności takich zbrodni, które są zagrożone karą dożywotniego więzienia. Organy ścigania i sądy będą mogły bez ograniczeń czasowych upomnieć się o osoby, które nawet w odległej przeszłości dopuściły się np. zabójstwa, jego usiłowania albo spowodowały ciężki uszczerbek na zdrowiu ze skutkiem śmiertelnym.
– Jest to bulwersująca zmiana. Jeśli zabójstwo nie będzie ulegało przedawnieniu, to prokurator będzie mógł właściwie w nieskończoność prowadzić śledztwo wobec osoby podejrzanej, bez względu na to, czy jest winna, czy nie – mówi sędzia Piotr Mgłosiek z wydziału karnego Sądu Rejonowego dla Wrocławia-Krzyków. – Przedawnienie jest motywacją dla organów ścigania do szybkiego zakończenia postępowania i wypchnięcia aktu oskarżenia do sądu – dodał.
Teraz bezterminowo są ścigane tylko zbrodnie przeciwko pokojowi, ludzkości i zbrodnie wojenne oraz określone kategorie czynów (m.in. zabójstwo) popełnionych przez funkcjonariusza publicznego podczas wykonywania obowiązków służbowych.
– Zabójstwa to tak poważne, ciężkie zbrodnie, że można zrozumieć motywy, dla których eliminuje się dla nich przedawnienie – przyznaje prof. Piotr Kruszyński z Uniwersytetu Warszawskiego, ale zastrzega, że ta propozycja budzi pewne wątpliwości. W ostatnich latach było głośno o kilku sprawach, w których mordercy uniknęli kary. Jedna z nich to zabójstwo 11-letniej Magdy Florek, uduszonej w mieszkaniu w 1987 r. W lutym ta zbrodnia uległa przedawnieniu.
W przypadku morderstw śledczy mają teraz 30 lat, na to, żeby wytropić sprawcę. Przy innych zbrodniach (np. zgwałcenia czy rozboju) sprawę trzeba wyjaśnić w ciągu 20 lat.
– Terminy przedawnień są już i tak bardzo odległe. Wątpię, by proponowana zmiana przyniesie coś dobrego. Karanie 70-latka za czyn, który popełnił jako 20-latek, wydaje się umiarkowanie celowe czy humanitarne – uważa dr Piotr Kładoczny z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
Słychać też głosy, że wykrywalność zabójstw jest na tyle wysoka, że zmiana będzie dotyczyć niewielu spraw. – Zabójstwa to sprawy, które idą na półkę średnio po kilku latach. Z perspektywy organów ścigania różnica między 30 latami a brakiem cezury czasowej jest żadna – twierdzi Radosław Baszuk, adwokat.
Te zmiany mają się znaleźć w wielkiej nowelizacji kodeksu karnego przygotowywanej przez resort sprawiedliwości. Eksperci nie mają złudzeń, że wskazują one na powrót do polityki karnej opartej na odstraszaniu, a jednocześnie zmniejszenie nacisku na budowę świadomości prawnej społeczeństwa.
Do tej pory państwo zrezygnowało ze ścigania czynów popełnionych w odległej przeszłości, bo w sądzie zwykle trudno jest udowodnić komuś winę, jeśli od zabójstwa minęło ponad 30 lat. Świadkowie mogą już nie żyć, a innych dowodów nie ma. – Przedawnienie jest czymś na kształt aktu łaski ze strony społeczeństwa. Sprawca przestępstwa po upływie tak długiego czasu może być już zupełnie innym człowiekiem niż ten, którym był w chwili popełnienia czynu. Można też sobie wyobrazić, że np. minęło 40 lat od usiłowania zabójstwa, ofiara wybaczyła sprawcy i nie chce jego ukarania albo po prostu, nie chce wziąć udziału w postępowaniu. Czy po tylu latach można od niej wymagać składania zeznań i wracania do tych przeżyć? – zastanawia się dr Piotr Kładoczny z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj