
| Źródło: inf. własna
Pracował jako informatyk w IBM-ie, a teraz szkoli lekkoatletycznych mistrzów

Michał Walczak w przeszłości sam uprawiał lekkoatletyką, podobnie zresztą jak jego siostra, Iwona. Jakże mogło być inaczej, skoro ma się takiego tatę, Marka Walczaka, chodzącą legendę ostrowskiej królowej sportu. Trenera, który wychował wiele pokoleń lekkoatletów.
Był asystentem trenera w klubie piłkarskim
Po stadiach wyjechał do Irlandii, gdzie wcale nie pracował jako trener. -Wróciliśmy z żoną z Irlandii po ośmiu latach mieszkania w tym kraju. Ta decyzja była już w nas wcześniej. Wiedziałem, że po powrocie chcę wrócić do sportu, ale nie byłem pewny jeszcze w jakie formule. W Irlandii bardzo ciągnęło mnie do sportu. Do tego stopnia, że byłem asystentem trenera w klubie piłkarskim – wyjaśnia Michał Walczak.
-Wróciłem już do Polski, kiedy okazało się, że mój tata zachorował. Wtedy poprosił mnie, żebym poprowadził jego grupę w sekcji Stali Ostrów. Wtedy wróciłem do lekkoatletyki – przyznaje nasz rozmówca.
W Irlandii ostrowianin sprawdzał się w zupełnie nowej roli. – Skończyłem fizykę z informatyką. Pracowałem m.in. w firmie IBM. Siedzenie osiem godzin za biurkiem, to nie była praca dla mnie – tłumaczy Michał Walczak.
Po powrocie do kraju obecny trener lekkoatletów KS Stal LA Ostrów ukończył studia podyplomowe na Akademii Wychowania Fizycznego, tak by móc pracować jako nauczyciel wychowania fizycznego w szkole.
Siedzenie za biurkiem nie dla niego
Pomimo tego, że sam w przeszłości uprawiał lekkoatletykę i osiągał dobre rezultaty m.in. w skoku w dal, to jednak w tamtych czasach nie zdecydował się na stadia na AWF-ie. – Bardziej wtedy decydował zdrowy rozsądek. Chciałem zostać informatykiem i zarabiać większe pieniądze – tłumaczy. – W momencie, kiedy wyjechałem do Irlandii, osiągnąłem swoje cele, jeśli chodzi o kwestie materialne. Po powrocie do Polski stwierdziłem jednak, że chcę robić to, co zawsze sprawiało mi przyjemność. Zupełnie odmieniłem swoje życie i wróciłem do sportu – dodaje.
W nowej roli odnalazł się fantastycznie. Z jednej strony choroba ojca, Marka sprawiła, że Michała Walczaka praca trenera w KS Stal LA Ostrów pochłonęła bez reszty, a z drugiej widział piorunujące efekty tego, co robi. Trafił na znakomite pokolenie, niezwykle utalentowanych młodych ludzi, którzy choć trenowali w opłakanych warunkach infrastrukturalnych, z pasją realizowali jego założenia treningowe. Z roku na rok przychodziły coraz lepsze wyniki sportowe. O ostrowskich lekkoatletach robiło się coraz głośniej, a Michał Walczak został wybierany najlepszym trenerem lekkoatletów w Wielkopolsce.
Zresztą nie tylko w naszym województwie Walczak nie ma sobie równych. Jego podopieczni mówią otwarcie, że to najlepszy trener sprintu w Polsce. Wystarczy spojrzeć na osiągane wyniki przez nastolatków, aż po juniorów, młodzieżowców czy seniorów. W każdej kategorii Michał Walczak nie tylko wyławia perełki, ale też je szlifuje do granic wydawałoby się niemożliwych. – Sky is the limit – to hasło powtarzane przez Michała Walczaka swoim podopiecznym. Oni słuchają tego niczym mantry i realizują je później w życiu i sporcie.
Trzeba kochać to, co się robi
-Przede wszystkim, że by odnosić w jakiejkolwiek dziedzinie życia sukcesy, trzeba mieć pasję. Trzeba kochać to, co się robi. Ludzie są stworzeni do pewnych rzeczy. Ja od zawsze, dzięki mojemu tacie, byłem związany ze sportem. Od najmłodszych lat jeździłem na obozy. Później sam byłem zawodnikiem. Od zawsze sport był częścią mnie – wspomina Michał.
-Kiedy przez te osiem lat mieszkałem w Irlandii, oglądałem w telewizji każde możliwe wydarzenie sportowe i kibicowałem Polakom. Czułem ogromny niedosyt, że nie jestem związany ze sportem, że poszedłem w kierunku, który nie do końca mi pasował. Moment powrotu do kraju i decyzja o tym, że będę pracował z lekkoatletami był przełomem w moim życiu – nie kryje.
Recepta na sukces? – Zarówno tata, ja czy moja żona Kasia, robimy to z całego serducha. To jest nasza pasja. Tylko wtedy można się rozwijać. Poświęcamy temu całe nasze życie. Zarówno gdy są sukcesy, jak ich nie ma, analizujemy to wszystko setki, a może nawet tysiące razy. Żyjemy tym cały czas. To jest pasja, która pcha zarówno nas jak i naszych zawodników do przodu – odpowiada.
Skąd zatem Michał Walczak czerpie wiedzę? Pomoc ojca, Marka, własne doświadczenie jako sportowca, przeczytane książki, a obecnie Internet. – To jest miks wszystkiego. Zaczynałem bazować na tym, co przekazał mi tata. Wiadomo jednak, że to co sprawdzało się 20-30 lat temu, nie musi funkcjonować w obecnym sporcie. Czytałem mnóstwo książek. Internet jest kopalnią wiedzy. Analizowaliśmy z żoną, jak to funkcjonuje w Polsce, jak w Europie, a jak w Stanach Zjednoczonych. Próbowaliśmy połączyć pewne elementy w jedną całość. Nadal się uczymy, nadal popełniamy błędy i wyciągamy z nich wnioski. To ciągle ewoluuje – tłumaczy.
Doczekać wychowanka - olimpijczyka
Michał Walczak po kilku latach pracy w Ostrowie trafił na prawdziwy lekkoatletyczny talent, a do tego niesamowicie pracowitego sportowca, jakim jest Patryk Wykrota. Miał ogromny wkład w zdobyciu przez ostrowianina brązowego medalu Mistrzostw Europy w sztafecie 4x100 metrów. A teraz Wykrota wraz z reprezentacją Polski sięgnął po srebrny medal Drużynowych Mistrzostw Europy. Pozostaje czekać, aż jego podopieczny pojedzie na Igrzyska Olimpijskie. Być może już te za rok w Paryżu.
-Naszym celem jest przede wszystkim dalszy rozwój lekkoatletyki w Ostrowie, stąd też kluczowe dla nas jest powstanie tego stadionu z halą treningową. Infrastruktura ogranicza nas bardzo. Nie mamy gdzie organizować zawodów, gdzie szukać talentów. Wyławiamy je na czwórbojach lekkoatletycznych czy organizowanym przez nasz klub Czwartkach Lekkoatletycznych. Chcemy jako KS Stal LA Ostrów być nadal w czołówce w Polsce. Spośród wielu zawodników zawsze znajdą się te perełki, które mają talent, ale popierają go też ciężką pracą. Bez niej w sporcie nie da się osiągnąć sukcesów – podkreśla.
Właśnie wspomniany Patryk Wykrota ma bardzo profesjonalne podejście do sportu. – Ogromnie wierzę, że za rok zobaczymy Patryka w Paryżu na Igrzyskach Olimpijskich. Potencjał ma ogromny. Ja jako trener też cały czas szukam optymalnej drogi dla niego. Jestem jeszcze mało doświadczonym trenerem i też popełniam błędy. Wiem jednak, że ten trening, który zrobiliśmy w tym roku, sprawia, że większość zawodników jest w życiowej dyspozycji, choć nie zawsze potrafimy to pokazać na zawodach. Wierzę, że Patryk odpali jeszcze w tym roku, a na pewno zrobi to w kolejnym sezonie. Pierwsze wnioski z tego roku już mamy. Mistrzostwa Polski dopiero przed nami. Cały czas jestem przekonany, że jeszcze w tym roku po tej mniej udanej części letniego sezonu, odkujemy się i wierzę, że pierwszym moim zawodnikiem, który pojedzie na Igrzyska Olimpijskie będzie Patryk Wykrota – kończy Michał Walczak.
Tego serdecznie życzymy i trzymamy kciuki, by już niedługo móc pisać o kolejnych wielkich, historycznych wyczynach podopiecznych trenera Michała Walczaka, człowieka, który porzucił karierę informatyka w wielkim koncernie na rzecz tworzenia rzeczy wielkich w rodzinnym mieście.
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj