| Źródło: inf. własna
Emocje z kosmosu! Anwil pokonany w Ostrowie! (foto)
Trener Andrzej Urban pierwszy raz od momentu pojawienia się w Ostrowie Davida Walkera, nie wpisał go do protokołu meczowego, desygnował do boju Rodneya Chatneya, który wcześniejsze mecze we Wrocławiu ze Śląskiem i w Ostrowie z Kingiem oglądał z trybun. Już w pierwszej kwarcie widać było, że koszykarz, który jest z drużyną od początku sezonu, daje jej więcej energii. Chatman zanotował przechwyt i odważne wejście pod kosz. Pierwsza kwarta była defensywna. Stal w końcówce odskoczyła na 5 punktów, a po 10 minutach było ostatecznie 18:14 dla gospodarzy.
Zmorą ostrowian były ponownie rzuty wolne. W 15 minucie mieli dramatyczną skuteczność 37 procent (3/8). Wynik na tablicy brzmiał wówczas 26:24 dla Stali, a mógł być znacznie korzystniejszy, gdyby nie pudła w najprostszym koszykarskim elemencie.
W 18 minucie niemal nie doszło do bijatyki na parkiecie, a wszystko zaczęło się od scysji Jakuba Garbacza i Rodneya Chatmana. Obaj otrzymali po analizie wideo przewinienia techniczne. Na trybunach atmosfera była rozgrzana do granic możliwości, a fan cluby jednych i drugich nie szczędziły sobie przyśpiewek z elementami wulgaryzmu. Gorąca atmosfera udzielała się także koszykarzom.
Do przerwy było 41:38 dla gospodarzy, choć przewaga mogła być nieco wyższa. Anwil w pierwszej połowie zanotował aż 7 zbiórek w ataku. Amir Bell ogrywał w pojedynkach 1 na 1 rozgrywających Stali, ale Beliauskas nie pozostawał mu dłużny w ataku. Litwin miał do przerwy 13 punktów.
Trzecia kwarta rozpoczęła się serią pudeł z dystansu jednych i drugich. Anwil pierwsze punkty zdobył po niemalże 4 minutach gry, a Stal dopiero w połowie piątej minuty. Sporo było chaosu, niecelnych rzutów i niewykorzystanych szans. Po przerwie mecz zrobił się jeszcze bardziej defensywny, pełen fizycznej walki i wykorzystywania przewag danej drużyny na poszczególnych pozycjach. Anwil po trzech kwartach prowadził 55:53, choć mógł być remis, gdyby nie pudło Chatmana równo z syreną, po niezłej akcji, na rozegranie której pozostawały 2 sekundy.
W 31 minucie za 5 faul spadł wspomniany Chatman, a Stal po minucie ostatniej kwarty miała już 4 faule. Panom sędziom włączył się tryb „apteka”.
W 35 minucie po trójce Aigarsa Skele o czas poprosił trener Przemysław Frasunkiewicz. W 3mk Arenie zapanowało prawdziwe szaleństwo. Stal prowadziła bowiem 65:61. Na trzy i pół minuty przed końcem spadł za 5 fauli Amir Bell, a ławka gości otrzymała faul techniczny. Przewaga Stali wynosiła po rzutach wolnych 6 punktów. Luke Petrasek utrzymał rzutem z dystansu Anwil w grze o wygraną w Ostrowie.
W następnej akcji Victor Sanders przechwycił piłkę i efektownym wsadem doprowadził do remisu. W ostatniej akcji Skele nie trafił i Stal na własne życzenie nie wygrała w regulaminowym czasie.
W dogrywce Kamil Łączyński z 8 metra trafił trójkę. Później dołożył kolejną, ale na 50 sekund przed końcem spudłował. Kiedy w kolejnej akcji z dystansu pomylił się Jakub Garbacz, a David Brembly trafił 2 rzuty wolne, wydawało się, że jest po meczu. Było 88:81 i czas wziął trener Frasunkiewicz.
Po wznowieniu, kiedy pozostawało 19 sekund do końca trafił z dystansu Luke Petrasek. Stal popełniła stratę i trójkę dorzucił Łączyński. Na 10 sekund przed końcem było tylko 88:87. Gielo wykorzystał 1 rzut wolny. Całe szczęście, że z 11 metra Kyzlink nie trafił, bo zamiast święta w Ostrowie byłby smutny dramat.
Arged BM Stal Ostrów – Anwil Włocławek 89:87 (18:14, 23:24, 12:17, 21:19, d.15:13)
Stal: Skele 20, Silins 19, Beliauskas 17, Gielo 11, Durisić 8, Brembly 6, Chatman 4, Chyliński 3, Sulima 1, Sewioł 0.
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj