Rewolucja w szkolnych sklepikach
Na listę produktów zakazanych trafiły nie tylko chipsy, batony i gazowane napoje, ale też na przykład salami, parówki, serki topione czy majonez.
Produkty, które nie pojawiły się na ministerialnej liście nie będą mogły być podawane w szkolnych sklepikach i stołówkach, ani przygotowywane w przedszkolnej kuchni.
Jak tłumaczy Ministerstwo Zdrowia, rozporządzenie ma przede wszystkim wymiar edukacyjny. Ma nauczyć dzieci, szkoły i rodziny, na czym polega zdrowe i bezpieczne odżywianie.
- To, że w sklepikach szkolnych nie będzie chipsów, napojów energetyzujących czy jedzenia typu fast food to wyłącznie troska o zdrowie społeczeństwa. Dzieci muszą uczyć się dobrych i zdrowych nawyków - mówił minister Zembala. Jednocześnie apelował, aby nie stygmatyzować dzieci otyłych, a rozwiązywać problem otyłości i następstw z nią związanych. Elementem troski o najmłodszych ma być też wprowadzenie Karty Zdrowia Dziecka.
Tymczasem właściciele szkolnych sklepików, którym na pewno ten interes się opłacał, nie są zadowoleni z obrotu sprawy.
Medal ma dwie strony. Otóż często rodzicom nie chce się przygotować dziecku drugiego śniadania lub nie mają na to czasu. Dają mu więc pieniądze, by kupiło sobie zapiekankę lub drożdżówkę. Dlatego edukacja powinna objąć też rodziców. Zdrowe odżywianie nie może być przypisane tylko szkolnym sklepikom, ważne jest, co się jada w domu, w restauracji.
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj