Bohater bez peleryny. Antoni właśnie wrócił z wolontariatu w DPSie
Ośrodek w Psarach zamknięto w pierwszych dniach kwietnia po tym, jak u jednej z pielęgniarek testy potwierdziły obecność koronawirusa. Wtedy zapadła decyzja, że wszystkie osoby obecne w DPS-ie muszą przejść kwarantannę w placówce. W sumie 200 osób – 166 podopiecznych i 43 pracowników, którzy musieli zająć się pensjonariuszami, ale też stawić czoła pojawiającym się kolejnym zakażeniom – zarówno wśród nich samych jak i mieszkańców.
Załodze z dnia na dzień ubywało sił, dlatego zaczęły się poszukiwania wolontariuszy do pracy w ośrodku. - Kiedy zwracałem się z apelem o taką pomoc niewielu wierzyło, że będzie on skuteczny. Tymczasem życie napisało pozytywny scenariusz. Każdy akces, każde zgłoszenie przekazałem do pani dyrektor i ona w miarę potrzeb i możliwości angażuje chętnych. Wiecie państwo, co mnie najbardziej zaskoczyło? Fakt, iż w zdecydowanej większości zgłosili się ludzie młodzi – mówił na konferencji prasowej Paweł Rajski, starosta ostrowski. - Ujął mnie szczególnie jeden z nich, student pierwszego roku medycyny i... zapalony kucharz. Teraz łączy jedno z drugim i pomaga właśnie w przygotowywaniu posiłków. Chociaż się nie widzieliśmy na żywo, to często rozmawiamy przez telefon i to są dla mnie budujące rozmowy. Mówię o tym, bo warto wierzyć w ludzi! Warto wierzyć i dać szansę ludziom młodym.
Antoni Grząka, bo o nim mówił kilka tygodni temu starosta Paweł Rajski jest mieszkańcem Ostrowa Wielkopolskiego i studentem kierunku lekarskiego. Według Antoniego- pomaganie jest sprawą naturalną i płynącą prosto z serca.
Zadaliśmy Antoniemu kilka pytań po powrocie z wolontariatu.
Co Cię skłoniło do tego żeby zgłosić się na wolontariusza i pomagać w DPSie?
- Już od pewnego czasu obserwowałem sytuację, która panuje w domach pomocy społecznej. Stwierdziłem, że dalsze bezczynne siedzenie w domu nie przyniesie żadnych rezultatów i pewnego wieczoru postanowiłem zareagować na apel naszego starosty- pana Pawła Rajskiego, który zwrócił się o potrzebne ręce do pracy w Domu pomocy społecznej w Psarach. Dowiedziałem się o tym, że jestem potrzebny w Niedzielę Miłosierdzia Bożego, i jako osoba wierząca poczułem silną moc podjęcia takiej decyzji. Mimo tego, że jestem studentem pierwszego roku medycyny w Opolu, postanowiłem wesprzeć kuchnię, która jest moją pasją od urodzenia.
Jak wspominasz ten czas, czy było ciężko? Czego nauczył Cię ten czas?
Pierwsze dni były czasem, w których musiałem przestawić się na inny tryb pracy, inny niż dotychczas. Takie codzienne czynności jak obieranie ziemniaków na obiad po kilka kilogramów, zmieniły się na znacznie większe ilości- po kilkanaście worków. Z każdym kolejnym dniem czułem się tutaj jak w domu i nie tylko jak w domu pomocy społecznej. Po przekroczeniu bramy zostałem bardzo mile przyjęty przez Panią Milenę Przybylską oraz cały personel. Czułem się wówczas nie jak osoba, która przyszła wykonać polecone zadanie tylko jako członek całej tej wspólnoty (DPS).
Jakie momenty najbardziej Ci zapadły w pamięci?
Najbardziej zapadła mi w pamięci atmosfera, która tam panowała. Po kilku dniach czułem, że osoby z którymi pracuję stały mi się wyjątkowo bliskie. Mimo, że nie miałem kontaktu z innym personelem, prócz z dziewczynami z kuchni (które zresztą bardzo miło mnie przyjęły i będą to zapewne znajomości do końca życia) czuliśmy solidarność z pozostałą załogą na oddziałach. Kontaktowaliśmy się wyłącznie telefonicznie. Z tyłu głowy mieliśmy poczucie zagrożenia koronawirusem, ale każdy wzajemnie się wspierał, jeden drugiego podnosił na duchu i nie było czasu na zmartwienia. Jedną z sytuacji, która szczególnie zapadła mi w pamięci, z opowiadań koleżanek, było to, gdy po przyjeździe ratowników w białych kombinezonach, także i one musiały je ubrać ze względu bezpieczeństwa, wówczas aby sprawić w tym niepokojącym czasie trochę radości, puściły muzykę i zaczęły tańczyć wspólnie z nimi do piosenki "Białe łabedzie".
Z perspektywy czasu, warto pomagać?
Odpowiedź jest prosta- oczywiście, że tak. Uważam, że dobro wraca ze zdwojoną mocą. Moim zdaniem, to doświadczenie zaprocentuje w przyszłości i na pewno pozostawi po sobie ogrom dobrych wspomnień i cennych przeżyć. Jeśli można pomóc komuś bezinteresownie, ma się do tego predyspozycje i możliwość, to należy tę szansę wykorzystać.
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj