Chciał odebrać sobie życie. Brutalna historia Tomasza z Ostrowa
Historia Tomasza z Ostrowa Wielkopolskiego:
W ubiegłym tygodniu wyszedłem, a może raczej wybiegłem z domu żeby odebrać sobie życie. Po drodze zadzwoniłem do przyjaciela, który na prędce zorganizował mi pobyt w ośrodku zamkniętym i miniony tydzień spędziłem w ośrodku.
Nie Dam rady już dłużej grać tego silnego człowieka, którego nic nie rusza. Zbudowałem ten wizerunek tak perfekcyjnie, żeby za cholere nikt nie mógł się zorientować, że problemy są i są naprawdę poważne. Po to, żeby moja choroba mogła czuć się bezpiecznie i systematycznie mnie wykańczać.
Dlaczego o tym piszę? Bo ja już nie mam nic do ukrycia, bo walczę teraz o swoje życie. Ostatnie miesiące to dla mnie potworna męka, wiem że w ostatnim czasie suma dziwnych zdarzeń wokół mojej osoby się mocno nasiliła, a ja wielu z nich nie pamiętam, bo choroba nieleczona praktycznie od dziecka w bardzo bezpiecznej przystani, którą sam jej zbudowałem miała się naprawdę świetnie i mam wrażenie, że uznała, że to jest moment, w którym trzeba uderzyć.
Sęk w tym, że labirynt, który zbudowałem był tak perfekcyjnie zaplanowany, żebym nawet ja nie wiedział o istnieniu tej choroby. I naprawdę nie wiedziałem.
Wyszedłem z ośrodka tylko na chwilę, żeby zrealizować kontrakty, bo ja nie dam rady podejść do leczenia ze świadomością, że rozpocząłem komuś w firmie jakiś projekt i zostawiłem go nieskończonego. Muszę po prostu się wyczyścić ze wszystkiego co mogłoby mi zalegać i muszę wracać do ośrodka najszybciej jak się tylko da.
Jednym z etapów leczenia jest nauczyć się otwarcie prosić o pomoc, z czym ja mam bardzo duże problemy, bo raczej przywykłem do sytuacji, że to ja staram się pomagać innym, bo przecież jestem na tyle silny, że sam jej nie potrzebuję. Otóż potrzebuję. W ostatnich 2 latach dużo inwestowałem w naukę i sprzęt potrzebny w działalności. Jak zwykle perfekcyjnie zadbałem o wszystko dookoła, nie dbając w ogóle o siebie. Więc mówię wprost - potrzebuję pomocy. Leczenie muszę opłacić z góry i potrzebuję min 20 tys zł, żeby móc jak najszybciej wrócić do ośrodka.
Robię to pierwszy raz w życiu, nie znam tego uczucia, w którym otwarcie muszę przyznać, że z czymś sobie nie radzę i poprosić o pomoc. Jeśli ktokolwiek z Was chciałby mi pomóc to w linku można wpłacić dowolną kwotę, każda pomoc teraz jest dla mnie na wagę złota, bo będę się z tym dziadostwem napierdalał na śmierć i życie i z tej walki tylko jedno z nas wyjdzie żywe. Albo ja to dziadostwo raz na zawsze zakończe, albo zwycięży choroba, ja odejde a ona znajdzie sobie inną ofiarę. Jeśli ja zwyciężę, może kiedyś będę potrafił pomóc komuś innemu zakończyć jego bitwę, bo domyślam się, że nie jestem jedyny...
Mam tylko jedną prośbę, nie wpłacajcie jakichkolwiek pieniędzy, jeśli to miałoby naruszyć Wasze bezpieczeństwo. Taka forma pomocy to nie jest pomoc, tylko heroizm - robiłem tak całe życie i to nie jest dobre ani zdrowe. Jeśli chcecie w jakikolwiek sposób pomóc to tylko tak, żeby przede wszystkim nie szkodzić sobie samym. Nie udźwignąłbym tego, że ktoś pomaga mi samemu wpędzając siebie w kłopoty. Bardzo mi na tym zależy, żeby nikt z Was nie handlował własnym bezpieczeństwem.
Nie mam obecnie pomysłu w jaki sposób mógłbym Wam wynagrodzić pomoc jeśli zdecydujecie się jej udzielić. Muszę to całe bagno z siebie wyrzucić więc zamierzam napisać w ośrodku książkę "Spowiedź seryjnego samobójcy". Na ten moment mogę obiecać, że jeśli uda się tą książkę wydać, to każda osoba, która okaże mi teraz jakąkolwiek pomoc dostanie ode mnie tą książkę w prezencie.
To będzie jedna z najbardziej chorych historii jaką przeczytacie, bo dowiecie się całej prawdy o mnie. O 10 letnim chłopcu, który nie wiedział, że można sobie odebrać życie, to marzył o tym, że potrąca go samochód i umiera. Tak - przez te wszystkie lata to było moje największe marzenie - umrzeć... Jednocześnie tak bardzo kochałem swoje życie, że ta druga strona nie pozwalała mi tego nigdy zrobić tak do końca. Tą walkę toczę od 30 lat i zrobiłem to tak, żeby nikt się nie zorientował... Przepraszam jeśli kogoś zawiodłem, szczególnie w ostatnich miesiącach, które były dla mnie czystym piekłem. Paliwo się skończyło, mam jakąś rezerwę na walkę, ale nie mam już paliwa utrzymywać nikogo w poczuciu bezpieczeństwa. Sam wkroczyłem już na ścieżkę, gdzie jest bardzo niebezpiecznie i tak to prawda - nie czuję się bezpieczny, ataki choroby są coraz silniejsze, pierwszy raz w życiu nie umiem już kontrolować konsekwencji. To chyba wszystko co jestem w stanie teraz napisać, jestem potwornie słaby i jak najszybciej chcę wrócić do ośrodka bo mam problem z wykonywaniem podstawowych czynności życiowych. Z góry dziękuję za jakąkolwiek pomoc.
Dbajcie o siebie i nie chowajcie swoich problemów bo to nikomu niestety nie pomoże, nie udzielajcie pomocy innym jeśli sami nie jesteście w stanie pomóc przede wszystkim sobie, bo przyjdzie moment, że tak uderzycie o beton, że cała iluzja sypnie się jak domek z kart...
Tomka możecie wesprzeć na stronie zbiórki: TUTAJ
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj