| Źródło: PSP Pleszew
Grasuje podpalacz. Mieszkańcy stracili swój dobytek (foto)
Do pierwszego pożaru doszło 30 stycznia w Gizałkach.
Widok płonącej stodoły, strażacy wchodzą do wewnątrz budynku z linią gaśniczą, przed wrotami stoją dwie przyczepy rolnicze, połowa budynku jest cała w ogniu
Ogień zauważono około godziny drugiej. Gdy na miejsce dotarły pierwsze wozy gaśnicze żywioł opanował już większą część stodoły, a płomienie wychodziły na dach budynku. Gwałtownie rozprzestrzeniający się pożar zagrażał również pobliskim budynkom gospodarczym wiacie i oborze, w której znajdowało się dziesięć cieląt. Strażacy musieli jednocześnie rozpocząć gaszenie stodoły, obronę zagrożonych budynków i ewakuację z nich zwierząt. Na szczęście udało się wyprowadzić wszystkie cielęta i nie dopuścić do rozprzestrzenienia się ognia. Pożar utrudniał fakt, że w stodole znajdował się spory zapas słomy, która w większości zajęła się ogniem, podsycanym przez wiejący tego dnia wyjątkowo silny wiatr. Niestety, nie uratowano znajdujących się w magazynie maszyn i urządzeń. W trakcie działań strażacy musieli oddymić budynki i sprawdzić kamerą termowizyjną pogorzelisko oraz najbliższe i najbardziej zagrożone obiekty.
Drugi pożar miał miejsce 6 lutego po godzinie 1:30 w nocy.
Dwóch strażaków zabezpieczonych aparatami ochrony dróg oddechowych wprowadza linię gaśniczą do zniszczonego przez pożar metalowego garażu, na pierwszym planie widoczne wyniesione z budynku narzędzia
Na miejsce natychmiast zadysponowano zastępy gaśnicze z pleszewskiej Jednostki-Ratowniczo-Gaśniczej PSP oraz Ochotniczych Straży Pożarnych z Gizałek, Wierzch i Wronowa.
Po przybyciu pierwszych wozów bojowych, okazało się, że w płoną drewniane budynki gospodarcze i garaż, w którym znajduje się samochód osobowy. Strażacy niezwłocznie podali dwa prądy wody objęte pożarem obiekty. Jednocześnie, aby nie dopuścić do rozprzestrzenienia się ognia, podano kolejny prąd wody w obronie bezpośrednio zagrożonego lasu sosnowego. Po opanowaniu ognia rozebrano elementy zniszczonych budynków i dokładnie je dogaszono. Niestety, zarówno auta, jak i znajdującego się w pomieszczeniach wyposażenia nie udało się ocalić.
W trwających trzy godziny działaniach udział wzięło dwudziestu strażaków. Przyczyny pojawienia się ognia ustala pleszewska policja, jednak duże wątpliwość budzi fakt, że dokładnie tydzień wcześniej, w bardzo podobnych okolicznościach spłonęła znajdująca się na sąsiedniej posesji stodoła.
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj