Świadek tragedii w Niedźwiedziu opowiada co widział
Przypomnijmy, wiozący 5 osób samochód zderzył się z pociągiem relacji Katowice-Kołobrzeg. Trzy osoby nie żyją, dwie w stanie ciężkim trafiły do szpitala.
- Widziałem ten samochód jak podjeżdżał do przejazdu, nie jechał szybko –mówi jeden ze świadków tragedii. – Pociąg już z daleka dawał sygnały, byłem wręcz przekonany, że ten samochód zatrzyma się. Nagle usłyszałem potężny wybuch. To nie był huk, a przeraźliwy wybuch. Wszędzie było pełno szkła. Maszynista nie miał żadnych szans, żeby zahamować.
Ludzie, którzy akurat jechali do Mini Zoo zaczęli się zatrzymywać, biegli ratować poszkodowanych… - Widok, który zastaliśmy był makabryczny – opowiada jeden z kierowców. – Jedno ciało wypadło z samochodu, w aucie jedna osoba przypięta była pasami. Ludzie zaczęli szukać noża, żeby ją uwolnić. Wszędzie było pełno krwi. Nikt nie wiedział, jak ma tym osobom pomóc. Na to wszystko najechała matka tego 15-letniego chłopca. ‘’Po co ja dałam im dziecko” - krzyczała. Ja chyba nigdy w życiu nie zapomnę tego widoku… Przyjechała pomoc, ale my już wiedzieliśmy, że tu żadna pomoc nie pomoże.
Mieszkańcy powiatu krotoszyńskiego i ostrowskiego wracali z oddalonego o kilkaset metrów Mini Zoo, gdzie wspólnie ze znajomymi spędzili kilka godzin. Zwiedzili gospodarstwo, tuż przed wyjazdem 4-latka jeździła jeszcze na kucyku. Śmiała się… Małżeństwa przyjechały tu pierwszy raz, zapewniali jednak, że jeszcze tu wrócą…