| Źródło: ostrzeszowinfo.pl
Pan Stanisław- takich strażaków nam potrzeba
Przypomnijmy, do wypadku doszło wczoraj na krajowej "jedenastce" w Przygodzicach. Około godz. 10.40 doszło tam do czołowego zderzenia samochodu osobowego z ciężarówką.
Z pomocą uwięzionej w samochodzie kobiecie i dziewczynce ruszyli kierowcy, którzy w międzyczasie próbowali wezwać pomoc. Ich próby okazały się jednak bezskuteczne, ponieważ w miejscu, w którym doszło do wypadku są problemy z zasięgiem.
Na szczęście, przypadkowo na wypadek najechał Stanisław Noskowicz, ochotnik z OSP Czarnylas, który jechał zatankować należący do OSP wóz. W jednostce zatrudniony jest jako kierowca. – To wszystko wydarzyło się jakieś cztery samochody przede mną – relacjonuje. – Zauważyłem jak ludzie nerwowo zaczęli wybiegać z samochodów, a na drugim pasie stała już ciężarówka.
Kiedy strażak zauważył, że doszło do wypadku natychmiast włączył sygnalizację i zjechał na lewy pas, dzięki czemu udało mu się dojechać do rozbitych samochodów. W międzyczasie powiadomił również swoich kolegów z PSP o wypadku.
– Ktoś zaczął krzyczeć, że tu jest dziecko, że potrzebny jest łom – wspomina mężczyzna. – Podbiegłem więc do samochodu i go zabrałem. Próbowaliśmy otworzyć drzwi od strony pasażera, ale były zaklinowane. Z tyłu pojazdu też nie mogliśmy się dostać. Ale jakoś na szczęście łomem udało nam się otworzyć drzwi i wyciągnąć z pojazdu płaczące dziecko. Nie chcieliśmy wybijać szyby, żeby nikogo nie skaleczyć. Kobieta, która siedziała za kierownicą krzyczała, było widać, że bardzo cierpiała. Zaproponowałem, żeby założyć jej kołnierz.
Noskowiczowi z pomocą pospieszył strażak z Kalisza, który akurat jechał do pracy. – On założył kobiecie kołnierz, a ja odłączyłem akumulator. Zobaczyłem, że się dymi i dlatego rozłożyłem szybko wąż szybkiego natarcia – opowiada. – Miałem naszykowane tzw. narzędzia hydrauliczne do rozcięcia samochodu, ale po przyjeździe na miejsce ratowników medycznych okazało się, że nie będą już one potrzebne. Udało im się wydostać ranną.
Strażak zapewnia, że nie czuje się bohaterem. - Ja zrobiłem to, co do mnie należało - przekonuje skromnie. - Jestem już od 35 lat strażakiem i nie jedno widziałem, przydało się więc moje opanowanie.
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj