| Źródło: inf. własna
Życie pod obstrzałem kamer. Ania i Jakub o popularności i wspólnych świętach (2.część wywiadu)
Jesteście bardziej rozpoznawalni teraz już po zakończeniu programu?
Jakub: Owszem. To jest nawet bardzo fajne uczucie, kiedy gdzieś jesteśmy razem i ludzie podchodzą i proszą nas o wspólne zdjęcia. Chcą chwilę porozmawiać, pytają o niektóre kwestie związane z programem. Możemy pewne sprawy wyjaśnić tego, co nie było pokazane w telewizji, a się wydarzyło.
Choćby kwestia dzieci, bo rozeszły się plotki, że każde masz z inną partnerką, a jaka jest prawda?
Jakub: Było mnóstwo domysłów względem moich dzieci. Mam trójkę dzieci i one na co dzień mieszkają ze swoją mamą. Dzieci mam z jedną kobietą.
Ania: Nie z trzema czy z czterema.
Jakub: Trójkę dzieci mam z byłą żoną.
Aniu jesteś magistrem dziennikarstwa i komunikacji społecznej. 97,5 tys. obserwujących na Instagramie. Czy popularność zyskaną w programie zamierzasz przekuć na rolę influencerki?
Ania: (śmiech) Cieszę się, że jestem tak lubianą osobą. Niczego nie planuję. Zobaczymy, gdzie nas to wszystko poprowadzi. Jestem szczera, niczego nie udaję. Jestem zadowolona ze swojego życia, niczego mi nie brakuje. Jeżeli faktycznie coś się zadzieje z tym „życiem internetowym”, to będzie to taki dodatek. Nie chcę udawać kogoś, kim nie jestem. Staram się robić wszystko naturalnie. Nigdy nie byłam bardzo internetowa czy instagramowa. Przede wszystkim cieszę się, że jestem lubiana. Internet nie jest jednak dla mnie priorytetem w moim życiu czy karierze. Najważniejsze, że jestem z Kubą szczęśliwa, że tworzymy fajną parę. Dla nas teraz istotna jest stabilizacja. Popularność jest skutkiem ubocznym.
Jakub: Ale to też jest fajną szansą na przyszłość, żeby wykorzystać tę rozpoznawalność.
Ania: Ostatnio wpadliśmy na pomysł, by w mediach społecznościowych odpowiedzieć widzom na pytania, które dostawaliśmy prywatnie. Stwierdziliśmy, że odpowiemy na nie publicznie.
Jakub: Liczyłem może na 20 pytań, a okazało się, że jest ich z trzysta.
Ania: Zaczynają się pojawiać propozycje reklamowe czy z lokowaniem produktu. Dostaliśmy niedawno propozycję krótkiego wyjazdu nad morze.
Jakub: Do mnie na przykład odezwali się starzy znajomi z różnych części Polski. To też jest miłe, że pozwoliło to trochę odbudować stare kontakty.
Czy przełożyło się to na popularność prowadzonego przez Ciebie Kuba Irish Pubu i Restauracji na Rynku w Ostrowie Wielkopolskim?
Jakub: Chyba trochę tak. Była nawet możliwość wspólnego oglądania co niedzielę programu. Odnoszę wrażenie, że zainteresowanie jest większe.
Ania: Nie ma co ukrywać, że jest to też reklama dla restauracji Kuby. Program „Rolnik szuka żony” jest bardzo popularny. Ogląda go kilka milionów widzów.
Zbliżają się święta Bożego Narodzenia. W programie wspominałeś, że chciałbyś, żebyście spędzili je razem. Rozumiem, że to już się ziści i planujecie pierwsze wspólne Boże Narodzenie?
Jakub: Tak jak wspomnieliśmy wcześniej, mieszkamy już razem, to i święta spędzimy wspólnie u Ani z jej rodziną. Będzie także moja rodzina i dziećmi.
Ania: Nasze rodziny nie mieszkają jakoś daleko od siebie, więc nie będzie problemem, żeby się przemieścić z domu do domu i odwiedzić się w święta.
Z czym Wam się kojarzą święta?
Jakub: Mnie w przeszłości zawsze kojarzyły się z robotą (śmiech). Catering, restauracja, więc pracy było zawsze sporo. W tym roku jednak wigilię od pracy sobie odpuszczam i spędzamy ten czas rodzinnie. Wspólnie będziemy przygotowywać potrawy. Będziemy sprzątać, gotować, jeść, oglądać świąteczne filmy, słuchać świątecznej muzyki. Najważniejsze jednak, że spędzimy ten czas razem z rodziną, porozmawiamy, powspominamy i pośmiejemy się.
Święta to prezenty. Można powiedzieć, że Wy dostaliście już najpiękniejszy prezent od losu – siebie?
Jakub: Fajne jest to, że te święta spędzimy razem i tak spokojnie. To jest dla mnie najważniejsze, że usiądziemy przy wspólnym stole, razem – szczęśliwi, w cieple rodzinnym. To jest piękne, że mamy właśnie siebie. Wracamy do domu, gdzie jest ta druga osoba, dla której mamy po co wracać.
Ania: Jest pięknie. Nic więcej nie dodam do tego, co Kuba powiedział.
Udział w programie wymagał chyba sporej odwagi?
Jakub: Tak, to wymagało mnóstwa odwagi. Od Ani, że się zgłosiła do programu.
Ania: Ktoś mi ostatnio powiedział, że jestem odważna, skoro wystąpiłam w programie „Rolnik szuka żony”, bo to przecież kamery i stres. Mnie to w sumie wcale tak nie stresowało. Pierwszy kontakt z kamerą był dla mnie faktycznie nowym uczuciem. Później jednak oswoiłam się z tym i przy każdym kolejnym nagraniu, stało się to normalnością.
Pomimo studiów dziennikarskich, wcześniej obycia z kamerą nie miałaś?
Ania: Miałam praktyki w WTK w Poznaniu, ale to już było dosyć dawno. Pracowałam też w biurze poselskim w Kaliszu, bo miałam specjalizację marketing polityczny. Generalnie pracowałam w różnych miejscach, ale nie było to stricte związane z dziennikarstwem.
Co z gospodarstwem? Prowadzicie je razem? Bo każde z was przecież ma też inne zajęcia
Ania: Działamy. To jest taki okres, że mniej się dzieje. Myjemy szklarnie. Teraz jest sprzątanie. Kwestia dosłownie kilku dni i zaczniemy wysiewać nowe pomidorki. Nastąpi czas wysiewki, bo sami prowadzimy sobie rozsadę. Chcę też Kubie pokazać, jak wygląda proces wysiewania pomidorów. Pewnie również pokażemy to naszym widzom w mediach społecznościowych. Dla Kuby także będzie to nowość.
Jakub: Owszem, jeszcze nie uczestniczyłem w tego typu pracach.
Ania: Przekona się, jak wygląda produkcja od małego nasionka, poprzez rozsadę, aż do dużego krzaka pomidora. Kuba widział tylko, jak wygląda ten duży krzak, a nie zna procesu od samego nasionka. Teraz będzie miał okazję zobaczyć.
Marta Manowska w finale programu „Rolnik pytała Was, czy macie już wyznaczoną datę niby miesięcznicy, waszego początku, ale może chodziło o coś więcej?
Jakub: Tak, każdy nas pyta o daty o terminy. Presja jest ogromna. Każdy się domaga jakiś zmian i sensacji. Natomiast my żyjemy swoim trybem. Ania jest na razie moją dziewczyną. Chciałbym, żeby była już narzeczoną. Myślę, że Ania też tego by chciała.
Ania: Kuba sam mówi, że „bycie dziewczyną” to głupio brzmi i lepiej by brzmiało narzeczoną. On sam mówi, że jest moim mężem (śmiech)
Jakub: No tak. I kiedyś nim będę.
Zdajecie sobie sprawę, że przez to, że poznaliście się w programie „Rolnik szuka żony” zostanie już na długo pod obstrzałem mediów, które będą śledzić Wasze dalsze losy?
Ania: Będzie na pewno się działo. Będziemy obserwowani. Zdajemy sobie z tego sprawę.
Jakub: Idąc do programu, zdawaliśmy sobie sprawę. Ja trochę chyba mniej z tej siły mediów. Jesteśmy gotowi na to, że ludzie będą ingerować w nasze życie, drążyć, dopytywać. Z drugiej strony, jest to też bardzo miłe, bo wiele osób wysyła do nas pozytywne wiadomości.
Czy fakt, że jesteście z mniejszych miast jak Kalisz i Ostrów Wielkopolski, pozwala Wam zachować chociaż trochę anonimowości?
Jakub: Kalisz i Ostrów to są małe miasta, ale mamy tylu wspólnych znajomych i duże rodziny, że i tak jesteśmy rozpoznawalni.
Ania: To się już tak rozniosło. Siła mediów jest ogromna. Ciężko być nawet tutaj anonimowym. Jedni wprost podejdą, pogratulują i chcą na przykład zrobić sobie z nami zdjęcie. Niektórzy tylko bacznie się przyglądają. Generalnie jednak tej rozpoznawalności nie da się już zatrzymać. Odbieramy to jednak pozytywnie.
Przyczyniliście się też do promocji swoich miast i regionu, wielu pięknych miejsc z południowej Wielkopolski…
Jakub: Tak. Podczas nagrywania rewizyty Ani w Ostrowie, w programie pokazane były Piaski-Szczygliczka, Rynek, kręgielnia. Myślę, że faktycznie promocja była duża, bo przecież program „Rolnik szuka żony” ogląda kilka milionów Polaków.
Pierwszą część wywiadu z Anną i Jakubem można przeczytać tutaj https://infostrow.pl/wiadomosci/ich-zycie-wywrocilo-sie-do-gory-nogami-ania-i-jakub-z-rolnik-szuka-zony-o-zyciu-po-programie-wywiad/cid,97781,a
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj