Postawił stopę i … rower na Czarnym Lądzie. Ostrowianin spełnił marzenia
- Podczas ostatniego etapu działo się naprawdę wiele! Ale dałem rade jakoś to przetrwać. Naprawdę dałem z siebie 100% walka była do samego końca, by to wytrzymać musiałem wspiąć się na wyżyny możliwość, umiejętności i wiedzy... pokonania kolejnych barier, strachu, lęków i niepewności, musiałem pokonać siebie samego by tego dokonać ... nieocenione okazało się doświadczenie z poprzednich wypraw - tak przepadłbym już dawno – pisze Kamil Sierański.
- Pomogło też wasze wsparcie, doping i wiara we mnie, że mimo wszystko dam radę. Dokonałem tego w pojedynkę. Teraz wiem, że była to dobra decyzja. Nie odważyłbym się wziąć kogoś ze sobą przez to piekło. Działania, jakie trzeba było podjąć były niejednokrotnie na pograniczu przetrwania, dalekie od zdrowego rozsądku, ale tylko w ten sposób mogłem dokonać – dodaje ostrowski podróżnik.
W piątek Kamil Sierański miał jedno wzruszające spotkanie w mieście Tanger w Maroko. - Dzięki uzyskanemu kontaktowi zostałem umówiony na spotkanie z siostrami prowadzącymi szkołę dla dzieci głuchoniemych w mieście Tanger. Myślę, że to było najlepsze miejsce, gdzie mogłem pozostawić koszulkę z podpisami dzieciaków, którą wiozłem ze sobą oraz gadżety dla dzieci podarowanych przez Starostwo Powiatowe w Ostrowie Wielkopolskim oraz środki medyczne, które zabrałem ze sobą - dodał.
W Maroko Sierański nie zostanie zbyt długo. Stan techniczny roweru oraz czas nie pozwalają mu na dłuższą eskapadę po Czarnym Lądzie. – Będę chciał zrobić krótki rekonesans działań na przyszłość, poczuć smak prawdziwej Afryki. Czeka mnie jeszcze powrót do Hiszpanii i jakieś 200 kilometrów jazdy do Malagi, skąd będę wracał do Polski” – tłumaczy ostrowianin, który zachęca także do wsparcia zbiórki https://zrzutka.pl/nskwry
Fot: Facebook Kamil Sierański
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj