- Strasznie drętwieją mi ręce. Momentami nie mogę utrzymać kierownicy. Organizm daje oznaki trudów wyprawy i momentami odmawia posłuszeństwa, ale nie zamierzam odpuścić – mówi nam Kamil Sierański, który do poniedziałku regenerował się przed dalszą częścią wyprawy w Kraju Basków, a od wtorku rana rozpoczyna decydującą batalię.